Tureckie zagrożenie – Wiedeń
W 1526 roku Turcy odnieśli decydujące zwycięstwo nad Węgrami w bitwie pod Mohaczem i zaczęli posuwać się w głąb habsburskiego terytorium. W lecie 1529 roku zdobyli Budapeszt i we wrześniu armia sułtana rozbiła obóz pod Wiedniem, „miastem złotego jabłka”, jak go nazywali. Choć uwagę historyków bardziej przykuwa późniejsze oblężenie z 1683 roku, to właśnie w 1529 roku Turcy byli bliżsi osiągnięcia celu. Imperium Osmańskie przeżywało szczyt rozkwitu, a Wiedeń był broniony przez maty garnizon dowodzony przez hrabiego Salma. Jednakże po ostrzelaniu miasta i zabiciu około 1500 Wiedeńczyków, Turcy w październiku wycofali się nagle na Węgry. Wydaje się, że Wiedeń po prostu nie był wart zachodu, choć można go było zdobyć.
W buntowniczym geście Ferdynand I (1521-64) ustanowił później Wiedeń swoją stalą siedzibą, budując zygzakowate fortyfikacje, które miały otaczać miasto przez ponad 300 lat. Niewątpliwie wraz z odstąpieniem Turków kłopoty Ferdynanda skończyły się, jednakże nowa groźba – luteranizm – rozprzestrzeniała się z alarmującą szybkością po niemieckich ziemiach. Ocenia się, że do potowy wieku Wiedeń był w osiemdziesięciu procentach protestancki. Aby zwalczyć tę nową plagę, Ferdynand sprowadził w 1556 roku jezuitów. Niemniej jednak, nowe wyznanie rozkwitało pod stosunkowo liberalnymi rządami Maksymiliana II (1564-76) i dopiero po przeniesieniu przez Rudolfa II stolicy do Pragi i pozostawieniu arcyksięcia Ernesta, aby rządził w Wiedniu, rozpoczęła się fala represji.
W momencie wybuchu wojny trzydziestoletniej w 1618 roku Wiedeń był na dobrej drodze, aby stać się katolickim miastem, po części dzięki kontroli sprawowanej przez jezuitów nad szkolnictwem. Do czasu zawarcia pokoju westfalskiego w 1648 roku, Wiedeń, który wyszedł z wojny prawie nietknięty, byt pod ścisłą kontrolą kontrreformacji i ci Wiedeńczycy, którzy nie wyrzekli się swojego protestantyzmu, byli skazywani na wygnanie.
Odsiecz wiedeńska
Faktu, że udało mu się przetrwać oblężenie z roku 1683, miasto z pewnością nie zawdzięcza swojemu cesarzowi Leopoldowi I (1658-1705). Za Leopolda zbudowano nowe skrzydło Hofburga, ale cesarz najbardziej znany byt ze swoich operowych ekstrawagancji – sam byt zapalonym kompozytorem – szczególnie z czterogodzinnego hippicznego baletu, który wystawił, a było to tylko jedno z około 400 wydarzeń teatralnych z czasów jego panowania.
W 1679 roku zaraza pochłonęła życie około 70 000 Wiedeńczyków, a cztery lata później Wiedeń miał stawić czoło najgorszemu kryzysowi w swoich dziejach i przetrwać drugie oblężenie osmańskiej armii. Oczywiście, gdy Turcy zbliżali się do miasta, Leopold i wszyscy, którzy mieli pieniądze, schronili się bezpiecznie w Linzu i Pasawie.
W 1863 roku Wiedeń miał więcej szans na przetrwanie oblężenia niż w roku 1529. Turcy nie znajdowali się już u szczytu swej potęgi, a miasto było tym razem właściwie ufortyfikowane, w dodatku w drodze byty już wojska, spieszące na odsiecz, aczkolwiek posuwała się dość powoli. U bram miasta stała 200-tysięczna armia, składająca się ze 100-tysięcznej piechoty, 50-tysięcznej jazdy i haremu ponad 1500 konkubin strzeżonych przez 700 czarnych eunuchów, zastępu klaunów i wielu poetów specjalizujących się w rubasznych piosenkach. Wiedeńczycy chronieni garnizonem zaledwie 10 000 ludzi byli, co zrozumiałe, przygotowani do zawarcia pokoju z wielkim wezyrem Kara Mustafą.
Największym błędem wielkiego wezyra była zbytnia pewność siebie. Niechętny do dzielenia się łupem ze swoją armią (co byłoby nieuniknione przy wzięciu miasta szturmem), zarządził dwumiesięczne oblężenie Wiednia. We wrześniu pomoc Polaków pod wodzą króla Jana III Sobieskiego i oddziały Niemców pod wodzą księcia Lotaryngii przybyły na odsiecz miastu. 12 września papieski legat Marco d’Aviano odprawił mszę na wzgórzach ponad miastem i przeważające liczebnie siły sprzymierzonych zdołały rozgromić Turków, zdobywając 20 000 bawołów, wołów, wielbłądów i mułów, 10 000 owiec, zboże, mąkę, cukier, oliwę i kawę. Diamenty, rubiny, szafiry i perły, srebro i złoto oraz „najpiękniejsze na świecie futra z soboli” należące do Kara Mustafy wpadły w ręce Sobieskiego. Odkryto, że wielki wezyr wolał ściąć swoją ulubioną żonę i ulubionego strusia, niż pozwolić im wpaść w ręce niewiernych. Jako że powszechne były upokarzanie pokonanych, zarządził własną egzekucję pozwalając emisariuszowi udusić się jedwabnym sznurem w Belgradzie w dzień Bożego Narodzenia tego samego roku.